Wszystkim nam wędkarzom,marzy się,aby Parsętę przejął jakiś milioner- dyletant,który nie będzie odławiał,kupi "gdzieś" w pytę materiału zarybieniowego i zarybi konkretnie rzekę,będzie wydawał co najmniej "bańkę"rocznie na ochronę rzeki i za roczne zezwolenie na amatorski połów ryb(bez limitów połowowych) będzie "wołał"100zł.Fajnie by było,ale fantastyka piętro wyżej.Takiego dyletanta na pewno nie będzie,a jeżeli znalazłby się jakiś "gość" z dużą kasą(lub grupa,dyletanctwo odpada),który zrobiłby łowisko europejskiego formatu, to zezwolenie roczne musiało by kosztować kilka tysi od osoby(oczywiście z regulaminowymi obostrzeniami,limitami itd.),aby interes mógł być rentowny.W Polsce cena "licencji" na połów w rzece "eldorado" musiała by być na poziomie Morrum lub wyższa,ponieważ wiadomo,że koszty ochrony rzeki byłyby dużo większe ze względu na patologię,która u nas panuje nie wspominając o innych tematach.Bez grubych inwestycji nigdy nie będzie cudu gospodarczego to jest proste jak drut.W naszych realiach uważam,że w "miarę uczciwy"okręg PZW to najmniejsze zło,ale zdaję sobie sprawę,że dla bardziej "kasiastej" części wędkarzy,opcja którą napisałem wyżej byłaby lepsza,ponieważ wydają sporo kasy,aby połowić za granicą,a podejrzewam,że woleliby tą kasę wydać w PL,gdyby były ryby z prawdziwego zdarzenia.Ciężko to wszystko wypośrodkować...