Nie powtarzajcie linków, zawsze wypada choćby na szybko prześledzić temat zanim napisze się posta

.
Ja co do sytuacji nad Parsętą powiem tylko tyle: nad rzeką nie ma wędkarzy, którzy mieliby ochotę ruszyć tyłki w czasie okresu ochronnego. Zacznie się sezon - czas na ryby będzie. Sam ten fakt świadczy już o podejściu większości "trociarzy" do natury i samego wędkarstwa - liczy się mięsko, ewentualnie spotkanie kumpla z centralnej Polski, który więcej na wyprawie wypije wódki niż jego auto spali paliwa na trasie. Potem będzie liczył koszty i narzekał, że wydaje tylke kasy na paliwo a rzeka pusta bo "nie przypilnowali". Ten drugi przytaknie, powie coś na temat SSR a sam dupę grzał od października do stycznia, nad rzeką w tym okresie nie był ani raz, bo po co, przecież i tak nie można łowić.
Nikt nie ma obowiązku pilnować rzeki w okresie ochronnym troci, od tego są specjalne służby (a właściwie powinny być), ale mało jest ludzi, którzy mają prawdziwe podejście do wędkarstwa. Bo to hobby to nie tylko wędka i modne ubrania. Nad wodę nie idzie się tylko jak można złowić rybę.
W związku z powyższym, nad wodą widuje się przede wszystkim kłusujące mordy. Wczoraj razem z
Daro89 zrobiliśmy "mały", 4-godzinny patrol wzdłuż rzeki. 5 kilometrów w nogach, przepłoszyliśmy kłusoli - zwiewali do samochodu jak nas tylko zobaczyli, byliśmy za daleko żeby zdąrzyć dobiec i spisać nr rejestracji. Namierzyliśmy jedną siatkę (Darek z wrażenia aż zaliczył glebę

), prawie skąpałem się przechodząc przez jeden z rowków, spłoszyliśmy kilka dzików i pijani powietrzem zakończyliśmy dzień bez wędki nad Parsętą. Pogoda piękna, dzień zaliczony do nadzwyczajnie udanych