Szanowny Arturze,
Wy muchowi puryści i wielbiciele ryb szlachetnych, nie lubicie właśnie tych jelców, szczupaków itd. Ja na wodzie górskiej czasami wypuszczam okonie i szczupaki z powrotem do wody, jeśli nie potrzebuję... wiem, że jedzą "mi" pstrążki i lipionki, ale tak ma być. Jakby w jednym dołku było całe stadko okoni, to bym wyłowił jigiem tyle, żeby zostały 4 średnie sztuki, ale jeśli okonie i szczupaki są rozmieszczone pojedynczo i w małej ilości, tam gdzie łowię, zostawiam ich jako selekcjonerów słabowitych ryb szlachetnych. Koledzy się ze mną wielokrotnie nie zgadzają, bo oni najchętniej "odchwaściliby" rzekę całkowicie, zieloni zaś by ją całkowicie "zachwaścili"... a przecież gdzieś między tymi postawami jest jakiś złoty środek.
Po to ten szczupak jest, żeby zjadł chorego lipienia. Trzeba mieć tylko oko, żeby nie przesadzić jak z kormoranami, które kiedyś były ptakami kultowymi z książek Puchalskiego, a dziś kojarzą się ze stonką, którą trzeba ilościowo zredukować.
Natomiast całkowite negowanie każdego głupiego jelczyka i szczupaczka w krainie pstrąga i lipienia to moim zdaniem błąd. Oczywiście nie za dużo, ale trochę "selekcjonerów" w łowisku być powinno... może się trochę Wasze stadko zdegenerowało? Pozwól też wędkarzom zabić trochę dużych ryb, miej kontrolę nad tym procesem, ale niechże w Waszym łowisku zrobi się trochę luźniej od lipienia, a nie ryba przy rybie. Jakiś złoty środek pomiędzy nokillem, a gospodarką rabunkową trzeba znaleźć. Robiłeś notaki i badania w czasach gdy ryby pozwalaliście zabierać i później... dołóż do linii trendów również "krzywą chorób", może jak w łowisku zrobi się trochę luźniej, to krzywa ta opadnie? Kombinuj Arturze - Wasza jest Łupawa, ale coś od serca napisałem.