Ostatnio, zachęcony kolejnymi doniesieniami z nad wody, postanowiłem, że będę jeździł na ryby, co drugi dzień. Poniedziałek nie był moim najlepszym dniem, pod kilkoma względami, ale już wtedy zdecydowałem, w środę znowu się wybiorę. Dzisiaj odprowadziłem smyka do szkoły, no i heja na rybki. Postanowiłem, po rozmowie z Marcinem, że wybiorę się trochę wyżej, w okolice Daszewa. Zacząłem obławiać co róż to inną miejscówkę kierując się w górę rzeki. W kolejnym obiecującym miejscu zostawiłem karlinkę. No cóż ryzyko hobbystyczne heh. Następne miejsce typowe, z głęboka rynną, jeżeli nie tu to gdzie? Zacząłem obławiać poniżej tego miejsca, bez efektu. Przesunąłem się trochę wyżej by wobler mógł penetrować niższe rejony wody. Kolejny rzut w okolice rynny i jest! Siedzi! Pięknie! Kij wygięty do granic wytrzymałości , bo nie jest to typowa ,,trociówką’’, którą połamałem w poniedziałek, a kij raczej pstrągowy 2,7 cw 7/22, i daje radę pięknie amortyzuje odjazdy ryby. Ryba długo nie daje się zobaczyć, pływa to w lewo to w prawo, by nie wjechała pod krzaki muszę wejść do wody. Powoli ją podciągam pokazuje pysk, spoglądam na wobler zapięty w dwie kotwice, nagle gwałtowny zwrot, i ogonem bije o plecionkę, myślę to już koniec, ale ryba dalej wbija się w rynnę i ponownie,, jeździ’’ raz w górę raz w dół. Dobra chyba jest trochę wymęczona, postanawiam podebrać ją ręką, podciągam ponownie patrzę na wobler, siedzi już tylko jeden grot kotwicy w górnej szczęce. Ryba objeżdża mnie w koło, biorę ją ręką, ale to nie jest takie proste, wyślizgnęła mi się i ponownie ucieka w swoją rynnę, lecz odjazd już krótszy i po chwili znów jest koło mnie. Postanawiam ją wśliznąć na brzeg delikatnie przytrzymując nogą. Udało się . Jest piękny, samiec troci w szacie godowej z piękną godową kufą.
I kolejna fotka
no i jeszcze jedna