Andrzej_G. napisał:(...)Kiedyś, podczas łowienia sandaczy na gumę przypadkowo podhaczyłem leszczycho jak nic trzykilogramowe. Wypuściłem nieboraka choć do dziś jest moim rekordem. Byście zobaczyli miny łowiących obok wędkarzy... I posłuchali komentarzy. Ręce opadają.
Generalnie ja też od wielu lat wypuszczam masę ryb i niejednokrotnie nasłuchałem się wcibskich uwag na temat tego co robię. Ale ostatnio słyszę również głosy w drugą stronę, komentujące moje zachowanie gdy rybę zabieram... Jedne i drugie gadanie traktuję jako upierdliwość i coraz częściej jeżdżę na ryby sam, by nie gadać o sprzęcie, o mięsiarstwie i nokillach, by w ogóle nie gadać, tylko słuchać ptaków, podziwaiać krajobrazy i zanużyć się w objęciach przyrody beż żadnych gadających kolegów.
Już nie pamiętam kiedy byłem na rybach z wędkarzem który nie miał nic do powiedzenia na temat zabierania i niezabierania ryb. A fajnie byłoby tak pojechać i połowić, brać lub wypuszczać, bez zbędnych komentarzy. W ogóle chciałbym aby się o tym w ogóle nie mówiło, ale to chyba w tych czasach niemożliwe. Strasznie mnie to nudzi...
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek