Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Z pamiętnika muszkarza...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/06/01 19:33 #69170

  • prezes
  • prezes Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 1248
  • Podziękowań: 243
ps.
Na tym wątku mieliśmy wspominać
.............część z nas jeszcze ma co!!!!

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/07/12 13:29 #70803

  • fario1969
  • fario1969 Avatar
  • Online
  • Użytkownik
  • Posty: 468
  • Podziękowań: 43
Jeżeli wspomnienia, to kolejne z Welu. Było to z 10 lat temu. Wtedy (jako góral niskopienny, wychowany nad Skawą) twierdziłem, że na Welem z muchówką to "się nie da". Więc łaziłem ze spinningiem. Lipiec. Przświetlona popołudniowym słońcem woda. Pod "wysokim napięciem". Woblerek no name. Rzut lekko w skos w dół i spłwya na napiętej żyłce. I się zanurza. Wszedł pod kłodę która była zatopiona pod brzegiem na zakręcie. Potrzymałem w dołku i zacząłem go powoli wyciągać z tej dziury. W polaroidach zobaczyłem pstrąga. Wg mnie miał ok 50-55. Odprowadził woblera pod nogi, przystanął (wydawało mi się, że zobaczyłem byłsk kpiny w jego oku) i majestatycznie wrócił w głębinę. Dwa tygodnie później. Ta sama dziura. Mała karlinka na końcu. Scenariusz identyczny. Tym razem przystanął na chwilę dłużej. Chyba się śmiał. Nie widziałem go więcej. Wiem dlaczego.
Luty, kolejny rok. Stoję na mostku. Podszedł kolega z Łodzi. Spotykałem go dość często. Jak zwykle gadanie o wszystkim i o niczym. Mówię: pójdę w dół, mam tam rachunki od poprzedniego sezonu do wyrównania. Zapytał: "pod wysokim napięciem". "Tak". On znowu: "na tym podmyciu w lewo, pod kłodą". "Tak". "Już go nie ma"- powiedział. "Ile miał". "62 cm- 2,7 kg". Zrobiło mi się przykro. Jak gdybym stracił kogoś bliskiego. Do dzisiaj mam przed oczami ten Jego cień idący za woblerem i ten jego "kpiący postój" pod brzegiem.
Z wyrazami szacunku
Jacek Lurka

muchoswiry.pl/

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/07/24 10:47 #71390

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Każdy z nas marzy o znalezieniu wędkarskiego eldorado. Pierwsze takie znalazłem niedługo po otrzymaniu znaczka spinningowego. Jak pisałem na początku spinning był wówczas dozwolony od 18 lat!!! Jako Młody Aktywista Wędkarski otrzymałem od zarządu takowy znaczek mając lat bodaj 16. Wylądowałem na wakacjach w miejscowości Łacha. Dla znających Zalew Zegrzyński, miejscowość letniskowa za mostem w Wierzbicy, parę km za Serockiem. W widłach Narwi i Bugu była masa niewielkich starorzeczy. Niektóre zupełnie malutkie inne całkiem spore. Ganiałem po nich z blaszką jak wariat. Piękne okonie, czasem szczupaczek. Dla szesnastolatka zaczynającego ze spinningiem szał ciał. Miałem swoją trasę. I któregoś razu polazłem nieco inaczej. I tym sposobem trafiłem na całkiem spore starorzecze w kształcie litery L. Rzucam blaszkę i branie. Kurcze, nigdy czegoś takiego nie miałem na kiju. Czuję, że to duża ryba. Po chwili sandacz około 3 kg ląduje na brzegu. Jestem szczęśliwy. Kilka rzutów i znów branie. Bliźniaczy sandacz znów ląduje na brzegu. Nie mija pół godziny, a mam komplet... Dumny i przeszczęśliwy taszczę plecak mięsa. Do domku właściwie frunę. Myślę sobie, fart. Ale następnego dnia znów dochodzę do tego starorzecza. Ponieważ mam zapowiedziane, żebym nie przynosił ryb chcę jedynie sprawdzić czy znów będą brania. I są. Wyciągam w sumie z kilkanaście sandaczy wszystkie mniej więcej w okolicy 3 kg. Parę dni łowiłem z sąsiadem z działek na łódce. Ale ciągnęło mnie nad starorzecze. Nie chciało mi się jednak maszerować na około. Polazłem więc drogą bodaj na Popowo. Dochodzę do "mojego" starorzecza. A tam w wodzie tabliczka "Staw hodowlany, zakaz połowu ryb". Do tej pory mam małego moralniaka. Ale tylko małego.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/07/24 11:16 #71391

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Pojawił się wątek o boleniach na muchę. Boleń to byłą rybka na którą w Bzdykfusie szczególnie polowaliśmy. Jak to mówiliśmy, łosoś dla ubogich, co oczywiście nie przynosi ujmy tej niezwykle sportowej rybie. Na Wiśle nie interesował nas sandacz, szczupak ale boleń. Na takich miejscówkach jak "beton" zawsze można było trafić któregoś z chłopaków. Pamiętam, jak nasz kolega poderwał na zawodach trociowych w Słupsku dziewczynę. Już jako jego żona przeprowadziła się do Warszawy. Grzesiek zabrał ją na beton. Ania dostała spinning do ręki i... radź sobie sama. W pewnym momencie Ania zadaje całkiem ciekawe pytanie. Grzesiu, a co to znaczy jak żyłka płynie pod prąd? Wszyscy jak jeden mąż: zacinaj!! zacinaj!!! Wyciągnęła całkiem zgrabnego sandacza. Potem Grzesio zabrał ją na Akademickie Mistrzostwa Polski w spławiku bo brakowało kobiety do drużyny. Grzesiek był ostatni, a Ania... wygrała. Potem Ania była kilkakrotną Mistrzynią Polski w spławiku, a Grzesiek... się z nią rozwiódł.
Wracając do boleni. Po przeprowadzce na Gocław do Wisły miałem 5 min piechotą. Zacząłem ganiać z muchą starając się coś złowić. Używałem starej linki pływającej, która zachowywała się jak pośrednia. Nowej było szkoda bo w Wiśle w tym czasie pływała cała tablica Mendelejewa. Kiedy siądzie się na brzegu widać doskonale ataki bolenia. Po pół godzinie można sobie rozrysować trasę jak one chodzą. Wiadomo, że jak atak jest w punkcie A, to za chwilę będzie też w punkcie B. I w tym punkcie umieszczałem muchę, którą trzymałem w jednym miejscu. Muszka to streamer z białej sierści lisa, góra czarna lub oliwkowa, a tułów ze srebrnego mylaru lub srebrnego tinsel chenille. Prosta muszka, a takie lubię najbardziej. W każdym razie widząc pierwsze wyskakujące uklejki i ja zaczynałem "zwiewać" swoją muszką. Jak nie za pierwszym, to za drugim lub trzecim atakiem bolek siadał. Oczywiście nie wszędzie dało się tak postawić muchę.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/07/24 11:17 #71392

  • trotka
  • trotka Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 148
  • Podziękowań: 12
Na początku wieku z racji wykonywanego zawodu odwiedziłem kopalnię żwiru w okolicach Sochaczewa, główny dostawca kruszywa na obwodnicę miasta. Teren zamknięty, prywatny. Wyrobisko ogromne 250 m długości 80-100 metrów szerokości, głębokość, jak twierdził właściciel ok 10-15 m. Dookoła krajobraz księżycowy tzn. zero roślinności wszystko skopane i rozjeżdżone. Na jednym końcu wyrobiska pracuje kopara i przesiewarka frakcji żwiru, hałas jak przy startującym odrzutowcu. Na drugim końcu stoi właściciel z kolegą i golą sandacze, ale to sztuki po kilka kilogramów. W najmniejszym stopniu rybom nie przeszkadzał hałas, ale nad wodą lepiej było mieć słuchawki na uszach. Zapraszali mnie na ryby, ale jakoś nie mogłem sobie wyobrazić łowienia w kasku na głowie.

Sielanka.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/07/24 11:32 #71393

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Paru kolegów z Jastrowia i okolic zapewne domyśli się o czym piszę. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych trafiłem na pewien poligon. Na jego terenie było kilka jeziorek i jedno bardzo duże jezioro. Teoretycznie było ono PGRyb, tyle, że rybacy trafili tam...raz. Pan dowódca poligonu zaaresztował ich, bo wjechali bez zezwoleń i... przypomniał sobie o nich dopiero po dwóch dniach. W każdym razie ryb było tam tyle, że nie sposób tego opisać. Dzwoniliśmy i jak było można wjeżdżaliśmy na teren poligonu. Dla zobrazowania rybostanu wody powiem tak. Rekord zrobił kolega z Łodzi, który rzucając 13 razy pod rząd wyjął 13 szczupaków. Kiedyś wybraliśmy się tam z pontonem. Najpierw połowić miała dwójka, a potem mieliśmy się zmienić. Dwóch kolegów popłynęło. Widzimy, że łowią. W pewnym momencie jakiś dziwny odgłos. Narastający huk i zza ściny lasu wyszedł jakieś 50 metrów nad wodą klucz szturmowych Mi 24 (taki ruski śmiglak znany z Rambo) i mniej więcej odpalił nad chłopcami wszystko co miał podwieszone. Do brzegu spieprzali jak na kaczorze Donaldzie. Ponton prawie w ślizg wchodził...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/07/25 10:13 #71437

  • fifi
  • fifi Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Eksploracja grzebanie w ziemi lewel1
  • Posty: 613
  • Podziękowań: 17
chyba nawet wiem o czym piszesz... Potem zmienił się komendant i juz zezwolenia nie szło dostać w zaden sposób.ani telefonicznie ani pisemnie... nawet osobiste wstawiennictwo nie dawało sukcesu nawet spotkania komendanta a co dopiero rozmawiać z nim....
Jeśli znajdziesz błąd w Moim poście/temacie to musisz wiedzieć ,że został on popełniony celowo...
ŁÓWCIE
BERETUJCIE
ŻRYJCIE

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/10/04 17:39 #74691

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Dawno mnie nie było bo wybory... i kupa roboty, a w dodatku rybki gryzą. Tu muszę się pochwalić, że udało mi się poprawić życiówkę szczupaka na muchę 88 cm ale gruby jak cholera, na oko (bardziej na rękę) około 6 kg. A może nawet lepiej ;) Skoro o szczupaku mowa to opiszę zdarzenie sprzed półtora tygodnia z jednoczesnym pytaniem: kto ma doświadczenia w łowieniu...perkozów!!! Płynę ja sobie łódeczką po moim jeziorku. Pogoda ok, nie za mocno wieje więc rzuca się fantastycznie. Obławiam doskonale znaną mi miejscówkę. Rzut, zatapiam muchę, dwa krótkie pociągnięcia sznurem, opór i jednostajny gwizd z kołowrotka. Nie czuję charakterystycznego pulsowania ryby tylko jednostajny opór wyciągający podkład z kołowrotka. To coś wyciąga około 20 metrów linki i podkładu i... raptem luz. Wyciągam, przypon przecięty powyżej wolframu. Skąd moje pytanie? Mniej więcej w miejscu gdzie "to coś" się uwolniło i chwilę po tym zdarzeniu wypłynął perkoz. Teraz nie jestem pewien, czy był to niezły szczupak, czy też jakimś cudem zaczepiłem perkoza. Wędkarze z którymi rozmawiałem twierdzą, że raczej nie perkoz. Też wolałbym myśleć, że miałem grubego szczupaka :)

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/10/04 22:29 #74701

  • adi.obi
  • adi.obi Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Wędkarstwo to coś więcej niż łowienie ryb!
  • Posty: 504
  • Podziękowań: 184
W czasach gdzy jezioro Lubno Małe darzyło pięknym linem perkoz wziął mi z gruntu na kukurydzę (jak lipień jakiś doprawdy:laugh: ) Ja nie miałem wątpliwości, że to ptak, widziałem jak zanurkował, później indykator zwariował, po czym przyłów wypłynął na powierzchnię robiąc mega zamieszanie. Co było czynić, brutalnie zerwałem przypon, ptak odfrunął z hakiem w dziobie.
bamboosfera.blogspot.com/

www.klubpp.eu

Jestem NOKILLowym terrorystą.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/10/04 23:00 #74704

  • prezes
  • prezes Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 1248
  • Podziękowań: 243
W dawnych czasach ( połowa lat siedemdziesiątych ) przeżyłem branie perkoza.
Jezioro Trzebuń ( pojezierze drawskie ), blady świt ,mały żywczyk na delikatnej , okoniowej żywcówce i ostre branie z 6 metrów.
......Piękne odejście i ......szok - perkoz wylatujący z wody.
Mój sąsiad z łowiska popędził ze strachu w las....wrócił po godzinie!
Poważnie ...wrażenie niesamowite.!
Moderatorzy: Tarkowski
Time to create page: 0.136 seconds