Przynęty na pstrąga

Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Z pamiętnika muszkarza...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/10/04 23:11 #74706

  • trotka
  • trotka Avatar
  • Online
  • Użytkownik
  • Posty: 148
  • Podziękowań: 12
Podejrzewam Rafał że to jednak był duży szczupak. Ptak od razu uciekałby na powierzchnię. Masz teraz nad czym dumać ... metr czy więcej ?

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/10/05 09:01 #74714

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Potwierdzacie w sumie to co mówili mi inni wędkarze, że perkoz szedłby raczej do powierzchni, a "to" z całą pewnością do powierzchni nie szło. Nie jestem w stanie określić wielkości ryby, bo jednak coraz bardziej dochodzę do przekonania, że był to jednak szczupak, bo nie mam doświadczeń w łowieniu szczupaków takich gabarytów. Lipienia, pstrąga, troć byłbym w stanie ocenić na muchówce, "szczypaka" niestety nie. Wiem jedynie, że był duży :) Łowiłem 9 stopowym Fibatube 7/8 z dołożonym dopalaczem, kijek wystarczająco mocny, przypon 0,25 i 15 cm wolfram. Chyba największy błąd to te 15 cm wolframu. Do tej pory starczało... Faktem jest, że w łowieniu szczupaków czy to na muchę czy nawet na spinning nie mam za wielkich doświadczeń. Dawno temu troszkę łowiłem na Zalewie Zegrzyńskim, kilka razy na Mazurach i... to wszystko. Od dwóch lat obławiam "swoje" jeziorko. To, że pływają w nim spore rybki, jestem pewien, powoli się uczę, poznaje je, a pływam bez echa. Ale chyba na przyszły sezon sobie sprawię. Największym plusem tej wody jest to, że na prawie 100 ha wody w miarę regularnie za szczupakiem pływa 6 osób. Kilka innych przy kładkach rzuca żywczyki i to wszystko.
Ostatnio zmieniany: 2011/10/05 09:16 przez thymalus.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/11/19 13:00 #77189

  • kardi
  • kardi Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • muszkarstwo-na szczęście ciągle coś nowego!
  • Posty: 33
  • Podziękowań: 5
Cześć .Przypadkiem trafiłem na miły fragment dotyczący mojego Taty Stanisława Bugajskiego i mnie jego syna Pawła.Nadal mieszkamy w baraczku na brzegu Gwdy i łowimy ryby szlachetne.Wiele się zmieniło,lecz czasem dawne czasy wracają na chwilke .Miło poczytac o dawnych Kolegach,a wspomniec musze Szymskiego,Szewerniaka,Wysokińskiego,Nyka,Cissowskiego i wielu innych czlonków Bzdykfusa.Pozdrawiam i chetnie odpowiem na pytania typu-'a jak tak teraz"?kardi

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/11/20 20:44 #77248

  • humba
  • humba Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Łowić każdy może,trochę lepiej ,lub trochę gorzej.
  • Posty: 73
  • Podziękowań: 13
Witam.
Dla tych którzy chcą powspominać jak to kiedyś bywało na zawodach.Być może ktoś zobaczy siebie lub kolegów. Sorry za nie najlepszą jakość,ale nie oto w końcu chodzi.





Ryby nie są tak mądre jak ci, co je zabijają, chociaż są szlachetniejsze i zręczniejsze.

— Ernest Hemingway

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/11/21 00:04 #77254

  • bienio44
  • bienio44 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 31
  • Podziękowań: 1
O mamo.... "Najfajniejszy" fragment to zdecydowanie walenie głową lipienia w rękojeść podbieraka. Poza tym takie filmy są genialnym wspomnieniem.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/11/21 09:10 #77258

  • trotka
  • trotka Avatar
  • Online
  • Użytkownik
  • Posty: 148
  • Podziękowań: 12
Super, znalazłem się!!! Jedyne mistrzostwa na których byłem, jeszcze jako w zasadzie początkujący muszkarz. Ale w pierwszej turze miałem dwa lipki, oba na suchą i przez chwilę byłem na 8 miejscu (ale tylko przez chwilę).
Ciekawe że większość uparło się łowić tylko na nimfę, a wystarczyło że pojawiło się jakiekolwiek oczko na wodzie, i na byle co i byle jak położone była ryba. Niestety woda była bardzo nierówna i były sektory gdzie głównym, i często nieosiągalnym celem było złowienie jednej uklejki.
Pamiętam że kadrowicze dostali na te zawody nowe kijki D.A.M. i większość z nich udało im się połamać w trakcie łowienia. Stali i zastanawiali się jak te sponsorskie nalepki przenieść na prywatne kije SAGE lub Fibatube.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/11/30 08:53 #77632

  • prezes
  • prezes Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 1248
  • Podziękowań: 243
A nie ma ktoś filmu z MP na Gwdzie?

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2012/01/27 10:48 #82166

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Tak czytam sobie o trociach, i czytam... I kurcze nie sposób nie napisać o rybce, która jest moją największą porażką. Zaczynając jednak od początku. Pacholęciem będąc wpadła w moje łapki książka Ferdynanda Zamojskiego "Światła bakaanów". Zważywszy, że chłonąłem wszystko co dotyczyło wędkarstwa więc oczywiście i ten zbiorek opowiadań pochłonąłem w jeden wieczór. I jedno z tych opowiadań było o niej, o troci jeziorowej, która mieszka sobie w jeziorze Wdzydze. Te opisy łowienia przy zatopionej, niemieckiej łodzi patrolowej, której maszty autor widział pod wodą. Te hole potężnej ryby... Wyobraźnie zaczęła działać. Już dawno postawiłem sobie za cel złowienia na muchę wszystkich ryb mieszkających w polskich wodach. Jak na razie wszystko przede mną, bo kilka mi zostało. Co innego jednak złowić węgorza na muchę, a co innego troć, czyli rybkę z przedrostkiem "salmo". Pierwszy raz nad Wdzydze ruszyłem pod koniec lat osiemdziesiątych. Zaopatrzony w muchówki wszelakiej maści ale też w spinningi. Zdawałem sobie sprawę, że łowieniu na muchę mogę niestety nie sprostać. O łowieniu w wodzie stojącej miałem wówczas pojęcie mniej więcej takie, jakie ma żaba o tranzystorach. Czyli mówiąc wprost, żadne. Wcześniej dzięki znajomemu udało mi się załatwić nocleg, miałem załatwioną łódkę. Nie mogłem doczekać się kiedy wypłynę na to "kaszubskie morze". Oczywiście starałem się wywiedzieć gdzie, jak, na co. Po dotarciu na miejsce parę flaszek we wszystkich okolicznych knajpach z miejscowymi wypiłem. Coś niecoś się dowiedziałem. Ogromna woda robiła jednak dla mnie przygnębiające wrażenie. To jak szukanie igły w stogu siana - myślałem. Muchę sobie darowałem. Plan był taki, zlokalizować trotki za pomocą spinningu, a potem dopiero starać się do nich dobrać muchą. Jakieś szczupaczki się wieszały, jakieś okonki też, ale nic co miało kropki i płetwę tłuszczową nie słyszałem. Po dwóch latach znów wróciłem. Po trzech dniach łowienia i odczepianiu z kotwiczek kaczodziobów dobijam do przystani. Tam wypakowują się wędkarze, którzy dopłynęli kilka minut wcześniej. U jednego morda roześmiana, oczka błyszczące i ogólnie bijąca pełnia szczęścia. Patrzę, a z łódki wyciąga piękną, około 4 kg troć. Byłem jeszcze sześć razy i do tej pory jest to jedyna troć wdzydzka jaką widziałem... Ale jeszcze tam wrócę. Teraz też poławiam na muszkę szczupaczki na ciągu jezior w których wpuszczono troć jeziorową. Co jakiś czas słyszę, że ktoś złowił. Ja niestety nie...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2012/01/28 02:40 #82286

  • R U B I N
  • R U B I N Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 87
  • Podziękowań: 6
Witam. Pamiętam że już do Ciebie pisałem z podziwem wobec twoich poetyckich tekstów. Co do twojej ostatniej wypowiedzi Wdzydze pamiętam trochę przez mgłę jak z rodzicami spędzałem tam wakacje pod koniec lat 90-siątych. Piękna czysta woda, węgorze obserwowane w świetle latarki.... Coś pięknego. Dopiero teraz z twojej wypowiedzi dowiedziałem się że występuje tam troć jeziorowa. Jeśli chodzi o rzekę Wdę to odwiedzam ją kilka razy w roku, ale nad Wdzydze chętnie bym się jeszcze kiedyś wybrał. Tak jak kiedyś już pisałem z chęcią bym z tobą połowił i porozmawiał, jeżeli pojawiasz się na okolicznych wodach pomorza i kaszub.
Pozdrawiam Mateusz

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2012/02/15 11:18 #83698

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Moje wspomnienia przeczytał mój Tata. Wywiązała się krótka dyskusja po której zobowiązałem się uzupełnić "pamiętnik" o swój wędkarski początek. Kurcze, aż strach pomyśleć, bo miało to miejsce ponad 40 lat temu. Za kilka dni zresztą obchodzić będę moje Cardinalowe urodziny. Dlaczego Cardinalowe? Nie wiem czemu ale pałam ogromnym sentymentem do Cardinali 33, 44 itd. Od ćwierć wieku posługuję się zresztą tymi kołowrotkami w coraz niestety rzadszych wypadach ze spinningiem, który zdradziłem na rzecz muchówki. W każdym razie kończę za 5 dni 44 lata, czyli drugi kołowrotek z serii zaliczony. Oby udało się dociągnąć do kolejnych czyli 66 i może nawet 77 czego sobie życzę.
Wracając do głównego wątku. Niestety tu muszę zdać się na pamięć mojego Taty, bo niestety wspomnienia z wieku 3,5 są niezwykle mgliste. Wakacje spędzaliśmy tradycyjnie w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Spacery nad jej brzegiem i widok wędkarzy łowiących ryby mocno mnie fascynował od małego. Jęczałem, marudziłem że też chcę łowić. W końcu rodzice postanowili sprostać moim jękom. Tata wyciął leszczynowy kijek. W sklepie przed Farą zakupił jakąś żyłkę, spławik korkowy przypominający żywcowy tyle, że wielkości małego paznokcia. Do tego jakieś haczyki taśma ołowiana i wędka została zmontowana. Oczywiście żyłka przywiązana do szczytówki. Haczyk, jak mówi Tata dowiązany bez "strągiewki". (do tej pory Tata nie używa określenia przypon tylko strągiewka)Wiaderko na ryby, duże buły jako przynęta i maszerujemy nad Wisłę. Oczywiście tata zakładał mi bułeczkę na haczyk, ja zaś starałem się coś złapać. W końcu jest. Piękna dorodna ukleja zatrzepotała na haczyku. Oczywiście woda do wiaderka, rybka wpuszczona. Z rybką w wiaderku wróciłem do domu który wynajmowaliśmy. Położona na tarasie była oczywiście przeze mnie solidnie dokarmiana. Nawet podobno wmawiałem, że urosła troszeczkę. Robiło się szarawo kiedy zażądałem aby natychmiast lecieć nad Wisłę, i wypuścić rybkę bo na pewno dzieci za nią płaczą. Byłem na tyle skuteczny, że wymusiłem na rodzicach kolejną wędrówkę nad wodę, gdzie uklejka o dziwo, żywa została puszczona do wody. Można powiedzieć, że C&R od małego...
Moderatorzy: Tarkowski
Time to create page: 0.110 seconds