Kłusownictwo to rzeczywiście olbrzymi problem. To, że łosoś nie pokonuje przeplawki może wynikać przynajmniej z 2 rzeczy:
1. Została tak zaprojektowana, że nie jest w stanie jej pokonać.
2. Ponieważ ryba wraca na miejsce gdzie się wylęgła lub została wpuszczony to albo zarybiano nim poniżej przeplawki, albo istnieją tarliska zastępcze poniżej Trzebiatowa umożliwiajace jakąs niewielką efektywność tarła łososi - co biorąc pod uwagę warunki środowiskowe wymagane dla łososi nigdy nie przełoży się na samorekrutujacą się populację
A jeżeli chodzi o zarybienia to mogą się różnić ilościami, stadium jakim się zarybia, pochodzeniem tarlaków od których pobierane materiały płciowe itd. itp. Wynikały one kiedyś z rekompensat na skutek zabudowy rzek i zniszczenia tarlisk gdzie zasoby populacji odnawiało większość tarlaków. Ponieważ ilość żerowisk dla narybku i wylęgu nie jest z gumy, to matematycznie można udowodnić jaką niewielką ilość ryb można otrzymać z poprzegradzanej i zabudowanej przymorskiej rzeki nizinnej. Więc aby ich ilość zwiększyć zaczęto niektóre rzeki zarybiac dużymi ilościami smoltów, co przełożyło się na wyniki połowowe. Niestety druga strona medalu wygląda tak, iż przy okazji zniszczono lokalne adaptacje troci z poszczególnych dorzeczy i doprowadzono do sytuacji w której dalsze intensywne zarybienia NIE SĄ W STANIE PRZEŁOŻYĆ SIĘ na zwiększenie ilości ryb. A to związane jest także ze skutkami ich niewielkiego zróżnicowania genetycznego wewnątrz populacji. No więc jest duży problem i nie ma prostych rozwiązań, myśleć nad udraznianiem dorzeczy i ograniczeniami śmiertelności ryb trzeba było wówczas gdy istniały jeszcze lokalne adaptacje i niewielkie ale zdrowe populacje troci. Pozdrawiam.