Już od ładnych kilku lat sezon lipieniowy rozpoczynam dopiero jesienią. Mało tych ryb, mniej czasu, ale przede wszystkim trudniej trafić w optymalne warunki, a dopiero jesienią gdy wody brak na zaporach można trafić na ustabilizowana i czystą wodę. W końcu tak się stało, że zgrało się wszystko jak należy i po uzupełnieniu zapasów nimf w pudełku wyskoczyłem na cztery godziny łowienia. Wody w rzece malutko i na dzień dobry trochę wody z nieba, ale z czasem zrobiło się bardziej słonecznie. Kontaktów z rybami malutko i w dodatku z tegorocznym narybkiem. Gdzieś tam co jakiś czas dwulatki, ale nic większego nie widać. Dopiero w pewnym konkretnym miejscu zaliczam pięknego lipienia, którego namierzyłem jeszcze na początku sierpnia. Wtedy na nieco większej wodzie wychodził do pstrągowej przynęty, ale nie widziałem go w całości i nie byłem nawet pewien co to za ryba. Tym razem branie w pierwszym przepuszczeniu nimf i piękny kardynał 42 cm melduje się w podbieraku. Kilka fotek i do wody. Doławiam jeszcze kilka króciaków i niestety do końca odcinka nie widzę już nic nawet zbliżonego do wymiaru. Trafił mi się po prostu taki rodzynek

Czy będą kolejne wypady z muchą?? Zobaczymy