TEMAT: Pstrągi 2020

Znaczących osiągnięć ostatnimi czasy u mnie brak, największy z niedawnych połowów to 38 cm, ale nawet te mniejsze zachwycają swą urodą
Połamania kija w ostatnich trzech tygodniach sezonu życzę!

Pogoda dopisuje... plażowiczom, ale udało się znaleźć kawałek leśnego odcinka rzeki, gdzie można było zaznać nieco chłodu. Końcówka sezonu nie rozpieszcza, ale tym razem kropki dość dobrze współpracowały. W sumie udanych holi prawie cztery (jeden fajny zwiał sprzed podbieraka), a pozostałe kontakty to tylko puknięcia czy wyjścia ryby do przynęty. Woda na szczęście nie miała temperatury zupy, więc aktywność ryb była zadowalającym poziomie i dawała co jakiś czas ukojenie zmęczonym nogom.

Nowa rzeczka, jak na moje standardy zaryzykowałbym stwierdzenie, że nieco większa Woda mętna (nie wiem dlaczego), tylko dwa kontakty z rybami, ale jedyna wyjęta sztuka to piękny samiec 51 cm. Wreszcie udało się przekroczyć magiczną granicę pół metra! Przynęta - srebrna obrotówka nr 2.

Ja dwa dni nad wodą i jedno wielkie zero. Byłem cały weekend nad jeziorami bez wędek.

W taką pogodę każdy kontakt z rybą cieszy.

Witam Wszystkich,
Ostatnie dwa weekendy na zachodniopomorskich rzekach - udane.
Mocno atakują, bez zastanowienia. Ostatnio 5 sztuk w tym 1 ponad wymiar, oraz dwa tygonie temu na innej rzece 7 szt i 2 ponad wymiar. Oprócz tego sporo wyjść i kilka spadów. Tak więc mimo upału ryba chodzi

Zdjęć brak niestety, bo było bardzo gorąco i starałem się nie wyciągać z wody.

W sobotę po dwóch tygodniach przerwy ponownie na pstrągach.... albo i nie.
Dzień w którym nie zaliczam ani jednego kontaktu z pstrągami, a za to jaieś okonki, kleniki i nawet małża z samego środka nurtu. Woda niestety zbyt ciepła i na spadku więc efekt taki, że pstrągi w głębokich dziurach i zawadach nie do ruszenia. Szwendając się na przybrzeżnych zakamarkach znajduję stuletnią butelkę po piwie oraz utopioną komórkę. Tak więc trochę rybek i archeologii.

Za to niedziela była totalnym przeciwieństwem soboty. Nie spieszyłem się nad wodę, bo ciężko było wstać po dniu poprzednim, więc nad wodą byłem dopiero o dziewiątej rano. Woda zupełnie inna i inna również strategia. Postawiłem na skrupulatne obławianie tłiczem każdego zakątka wody z potencjalnym stanowiskiem pstrąga. Opłaciło się, bo kontaktów zaliczyłem sporo, a największy kabanek siadł po przepłynięciu trzeciego kajaka (szok). Pięknie ubarwiony samiec, praktycznie już w barwach godowych, wynagrodził dwa dni łażenia po krzakach. Dopiero dwie hordy kajaków płynących w odstępie kilku minut skutecznie wygoniły mnie znad wody. A gdy już miałem odjeżdżać samochodem do domu, ponownie udałem się drogą do lasu na poszukiwanie okularów, na szczęście po kilometrze je odnalazłem.





















Do następnego razu.

Sporo się działo, chociaż rozmiarowo bez szału, nieliczne rybki w okolicach trzydziestu cm, większość dwadzieścia kilka. I jeden wydłubany na woblera rodzynek 38 cm Ładnie teraz wychodzą, aż żal, że sezon się kończy

Końcówkę sezonu mam dość intensywną z racji urlopu. Wpadłem na moją ulubioną wodę, aby nacieszyć się pstrągami na koniec sezonu. Na dzień dobry namierzam wydrę, która na środku rzeki chrupie rybę w najlepsze, ale idę dużo niżej, aby później mozolnie przemieszczać się pod prąd. Pogoda początkowo fatalna bo wieje i pada deszcz, ale później wychodzi słońce i wiatr nie przeszkadza zbyt mocno. Woda mega niska i widać, że dopiero co opadła o jakieś 10cm. Tam gdzie zwyczajnie miewałem do pół uda teraz ledwie do pół łydki. Pstrągi generalnie wciśnięte w zakamarki i rzadko kiedy coś z wściekłością uderza tak aby się zapięło na woblerze. Nic konkretnego nie przytuliłem, ale jeden fajny brązowy potokowiec (jak powyżej) został draśnięty za skórkę na pysku i schował się w zielskach,tak po prostu wyszedł nie wiadomo skąd i cmoknął tłicza w zad. Były jeszcze dwa wąchacze nieco mniejsze, ale również bez konkretnego ataku. Na koniec wypłaszam wielkiego szczupaka, który wyglądał jak wielki u-bot na mieliźnie. Jak się uda to do końca sezonu może jeszcze dwa razy wpadnę nad rzekę.