Mimo niekorzystnych prognoz wiatru, nie wytrzymałem. Na pstrągi jeszcze przyjdzie czas, niech rosną.
Nad wodą jestem około 9. Niestety prognozy się sprawdzają, północno -wschodni wiatr i spore fale, właściwie uniemożliwiają brodzenie. Na pierwszej rewie przelewają się bałwany. Szukam kamieni i dokładnie obławiam ich okolice.
Nad samym brzegiem spotykam zagubionego PADALCA. Biedaka chyba zaskoczyła zmiana pogody, i ledwie żywy leżał na skraju wody. Pewnie ma tu niezłą stołówkę, ale co on ty robi przy temperaturze +1?
Po chwili refleksji nad jego marnym losem i nad zadziwiającą skuteczności miedzianych blaszek, wziąłem zdechlaka i zaniosłem w zarośla u podstawy klifu. Tam będzie miał chociaż cień szansy aby uchować się przed ciętymi dziobami mew.
Postanawiam zmienić taktykę, odpuszczam kamienie, i szukam miejsca gdzie pierwsza rewa jest jak najdalej. Szukam szerszego pasa wody przy brzegu, gdzie nie przełamują się fale, czyli jest głębiej. Daleko nie ma co rzucać, wysokie fale uniemożliwiają kontrolowane prowadzenie blaszki.
Ręce odpadają mi z zimna, a wiatr zwiększa uczucie chłodu, mam problemy żeby zapiąć agrafkę, rękawiczki w domu.
Znajduję ciekawą miejscówkę, kamieni na brzegu nie widać, jest jakiś żwirek, ale najważniejsze, że w odległości 50m od brzegu nie przełamują się fale (przynajmniej nie cały czas). Jest głębiej, myślę i zaczynam rzucać.
Po kilkunastu rzutach, może z 20 m od brzegu czuję przytrzymanie, zacinam i czują tępy opór. Ryba idzie głęboko, ale po chwili wychodzi na powierzchnię, i zaczyna się kilkuminutowa jazda!!
Podprowadzam ją w miejsce gdzie fale mocniej wdzierają się w plażę, i za drugim podejściem udaję mi się wślizgnąć rybę na brzeg.
Jest, pierwsza morska!! Krzyczę jak dzieciak, AAAA!! Banan od ucha do ucha
Połakomiła się na „wydrę”, całe 64 cm szczęścia.
Dlaczego srebrne blaszki tej wielkości są skuteczne? Przekonałem się sprawdzając zawartość żołądka.
Dziesięć tobiaszy!!
Pozdrawiam wszystkich w temacie.
Kuba