Dzień dobry, cześć i czołem!
Oksywie o 11:00 przywitało mnie dziś kompletną flautą, okrętem podwodnym i śmigłowcami zaciekle krążącymi nad torpedownią jak sępy nad jakąś zebrą. Torpedownia nie zebra - nie padła, to i koło 14 poleciały.
Inne zwierzaki też były: czapla, grupa sześciu myszołowów, dzikie gęsi i dwa urocze owczarki niemieckie oraz zdziwiony kotek.
Pojawiła się sejsza spieniona jak fala hawajska...
Wróciłem niezupełnie o kiju. Oto dzisiejsza zdobycz!
Trza dużego szczęścia, by ucapić takie maleństwo. Wolałbym odwrotnie, ale nie wybrzydzam. Co ciekawe, krewetka przeżyła.
A i rybkę dziś widziałem. Martwą, ale zawsze to ryba...
Gdy po powrocie do domu patrzyłem na zapalające się uliczne latarnie, zacząłem tęsknić za wodą, brzegiem i tym wszystkim co było. No i za tą Moją Rekordową Trocią...