Mnie uczono, że kara ma być nieuchronna i to jest klucz do funkcji, które ma spełniać czyli faktycznie jak Igor pisze prewencji (indywidualnej i ogólnej) i odpłaty za zło (sprawiedliwość).
Idea jest taka, że każda drakońska nawet kara nie spełnia celu, bo sprawca w swej naturze ma myślenie, że jej uniknie. Kolokwialnie, że go nie złapią. Jeśli to prawda, to można wprowadzić i obcinanie prawej dłoni za kłusownictwo. Pewnie będzie skuteczne, bo trudno kłusować bez ręki. Niemniej nie będzie miało oczekiwanego wymiaru prewencyjnego, o sprawiedliwości nie wspominając. Sprawca ma być przekonany, że go złapią i skażą. Wówczas zaczyna myśleć i wówczas zaczyna działać wymiar prewencyjny kary.
Łatwo pomylić zemstę ze sprawiedliwością, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
Łatwo szastać hasłami o zaostrzeniu kar jako remedium na zło. Jak w przypadku prowadzących pod wpływem alkoholu. Już chyba ze 2 razy w ciągu 10 lat mocno zaostrzaliśmy te przepisy i co... gów...
Nasz system karny przewiduje wystarczająco surowe kary. Trzeba je tylko stosować. Pamiętajmy, że orzeczone pierwszy raz pozbawienie wolności w zawieszeniu, przy drugim identycznym przestępstwie popełnionym w okresie zawieszenia skutkuje automatycznym "iściem do pierdla".
Pamiętajmy też, że reforma prawa karnego z 1 lipca 2015 roku miała zmienić filozofię karania i egzekwowania kar. Osobiście uważam, że słuszniej jest wysłać kłusola złapanego z jedną, dwoma rybami na rok przymusowych prac polegających na sprzątaniu rzeki czy jej okolic lub tym podobnych, pod rygorem pozbawienia wolności, niż od razu wysłać go do pierdla na 3 miesiące, gdzie będzie miał utrzymanie za nasze pieniądze.
Polityczny wymiar wypowiedzi Igora pomijam.