A no pochwalę się...
Dzisiejsze wędkowanie zaczeło się zupełnie normalnie. Normalny piątek spędzony normalnie wędkując w ulubinej a zarazem najbliższej Redzie. Jako, że od rana upalny dzień nękały chmury, zapowiadające ulewną burzę, popołudnie z góry przeznaczone było na pstrągowanie. Jeszcze tylko szybka przebiórka w domu i jestem w drodze na odcinek, który często widzę w pracy. Pierwsze zakręty mijają dość szybko, obławiam kolejne prostki, na których tak sie przykładałem jeszcze z dwa miesiące temu. Po zmianie koloru i rozmiaru twistera udaje mi sie złapać dwa potokowce - dwudziestaki. Dochodząc do pięknego zawaliska, poniżej dużego otwartego zakrętu postanawiam obłowić wypłycenie przed wlewem. Prowadząc jiga w ostatnio odkrytym kolorze:) po łuku na napiętej żyłce niespodziewam się tego co wydarzy się w kolejnych 30 minutach. Sprzęt mam raczej pstrągowy- kijek do 15 gram, żyłka 0,18...
A fragment tego co sie działo po braniu przedstawi filmik , jak uda mi sie go wkleić..
pzdr