Ahoj witajcie. Pierwszy dzień - ciężki dzień. Generalnie słabo, nawet bardzo, gdyby nie pojedynczy, a raczej podwójny incydent. Zabrałem mojego przyjaciela, towarzysza wypraw na troty po raz pierwszy. Przynęty w garść, kij do łapy, skok w za duże decathlony i jazda. Łowi chłopak dwie fajne rybki, 73cm i 66cm. Jak on to zrobił - nie wiem

Próbowałem podpatrywać ale za szybko biegał. Dzwonił tylko po foty i przybić piątkę. Jestem dumny z mojego wychowanka. Obie ryby wypuszczone, bo nie zna chłopak innej opcji. Jestem dumny z niego. Czarny koń wyprawy aż strach co będzie jutro. Foty gołe bez obróbek, bo cudem neta zdobyłem. Aż strach co przyniesie jutro.