Wczoraj, pływaliśmy po zatoce za trocią, oraz w celu namierzenia jakiegoś dorszowego miejsca.
Przejrzystość wody była dość duża a im bardziej oddalaliśmy się od brzegu, powiedziałbym nawet- bardzo duża. Na ponad trzech metrach głębokości widzieliśmy dobrze, nasze przynęty wpuszczone w celu, pomiaru widzialności

. W odległości ok. 2 mil od brzegu miałem bardzo silne branie w trolingu, po którym hamulec zagrał a wędka mało nie wyleciała mi z dłoni, ale ryba nie chciała zabawić na dłużej na moim kiju. Kiedy namierzyliśmy kamieniste miejsce na 22m, na którym aż roiło się od dorsza a w wodę puściliśmy wszystko co mieliśmy, począwszy od kopyt na 100g główkach a kończąc na pilkerach 120g, przeżyłem jeszcze jedno bliskie spotkanie trzeciego stopnia z trocią, lub jakimś innym ososiem. Dorsze okrutnie ignorowały nasze przynęty i kiedy dość szybko wyciągałem pilkerka 60g, w momencie, kiedy miałem go już nad wodą, zobaczyłem szerokie ciało salmonida i wir, który przykuł uwagę jeszcze jednego uczestnika wyprawy, Tomka. Zrobiło się ciepło i ręce zaczęły latać, ale i tak w miarę szybko założyliśmy blachy i obłowiliśmy ten obszar wody, lecz po troci zostało tylko wspomnienie i wieczorny sen

Woda przy brzegu miała tylko 6 st.C a na większych głębokościach 12 C. Musi przyjść jeszcze jeden, nawet mały sztormik, aby ją przemieszać gdyż teraz różnica 6 st.C, stanowi dla troci poważną barierę, stąd wg. mnie całkowity brak brań w strefie przybrzeżnego pasa wody.
Chłopaki, dziś machają na plaży i chciałbym się mylić co do mojej teorii o różnicy temperatur

Byłoby miło, gdyby coś "wymachali"

Pozdrawiam
Wiśnia
Ps. Fala była wczoraj dość duża (od 12-14.30) i prawie cały czas padało a kilka kilometrów dalej, w mieście, moja żona wystawiała w ogrodzie buzię do słońca