Może i to - co piszę - każdy wie, może i temat był wałkowany jeśli nie tu - to gdzieś w kuluarach, ale dziś mnie trafiło jak w łeb obuchem, więc się - eee - wyżalę?
Ano dziś taki jeden złowił pod klifem rybkę. Dał w łeb i do plecaka. Pytam kolegę, który był bliżej - jak duża była. Odpowiedź - mniejsza niż ta, którą wypuściłeś.
No to podchodzę, mówię "dzień dobry" i pytam, czy duża.
"Tak trochę ponad 40" odpowiada cały zadowolony. Więc ja na to, że wymiary są po to, że potem narzekanie bo ryb brak etc.
A w odpowiedzi widzę bezczelny uśmiech typu "Tia, to se k..a pogadaj"...
No to już nie wytrzymałem i obrzuciłem tegoż (...) inwektywami, z których najlżejszą była "ty p...ony kłusowniku".
Zgłupiał, a ja cichaczem, co by delikwenta nie spłoszyć, wezwałem odpowiednie służby. Niestety, chyba wyczuł pismo nosem i się zmył po angielsku.
Niestety, nie dane mi było zaznać satysfakcji, by w twarz mu powiedzieć "To mi zawdzięczasz te kłopoty"...
Chyba że zgarnęli go po drodze. Mam nadzieję.
Nie zachęcam nikogo do obelg i/lub przemocy.
Namawiam tylko gorąco, by reagować dzwoniąc do SSR (PSR), OIRM czy innych instytucji i mówić, że takie postępowanie jest co najmniej obrzydliwe. Odpowiednie służby - dostając więcej takich zgłoszeń może i zwiększą częstotliwość kontroli? A może jeden na stu się przejmie?
Ameryki nie odkrywam. Przypominam, polecając to Waszej uwadze.