TEMAT: DIY - muszkarski warsztat

Cześć!

W związku z ograniczonymi możliwościami pobytu nad wodą, pobawiłem się trochę w udoskonalenie swojego muszkarskiego warsztaciku. Zachęcam, byśmy tutaj pokazywali swoje "patenty" na ułatwienie pracy. Na początek umieszczę kilka moich fotek, liczę, że może ktoś zechce pójść w moje ślady i pokaże swoje rozwiązania.

Na początek organizer podstawowy. Ścinek sosnowego krawędziaczka, wiertarka z kompletem wierteł, arkusik szmergla i mamy gdzie odkładać swoje precjoza.









Z utęsknieniem wyglądający pstrągali,
Zet.

Organizerek drugi. Podobny odpad sosny, tym razem zabawa dłutkiem i papierem ściernym. Wystarczy dla moich potrzeb miejsca do roboczego odkładania drobnych przedmiotów, bym nie musiał ciągle wyławiać ich z woreczków strunowych.

Wiązadełko.

Do tej pory używałem rozwiązań "firmowych", tj. produkcji Indyjsko-Chińskich kupowanych czy to w stacjonarnych sklepach, czy też w sieci. Potem wpadłem na pomysł w zimowe wieczory przetestowania większości dostępnych online konstrukcji i wyprodukowałem kilka modeli. Po delikatnym udoskonaleniu najwygodniejszego dla mnie rozwiązania, mam to czego potrzebowałem. Zrobione w dwóch wielkościach, jedno zdecydowanie mniejsze od handlowego, drugie w standardowym rozmiarze. Pręt to elektroda nierdzewna kupiona w Leroy Merlin, rękojeść zaadaptowana z rozwierconej pałeczki bambusowej z Ikei, koraliki 5,5mm rozwiercone i osadzone na kleju dwuskładnikowym. Rękojeść jest obrotowa. Bardzo mi się podoba patent z zaostrzoną łopatką na końcu wiązadełka - po zakończeniu muszki narzędzie do odcięcia nici prowadzącej (a nawet cienkiego monofilu) mam już w ręce.

Ponieważ jestem praworęczny, końcowy hak odgiąłem jak na zdjęciu wykonanym od góry. Ułatwia to rozpoczęcie pracy, jak i samo kończenie węzła.

Podstawowe narzędzia. Wszystkie rękojeści wykonane z bambusa z pałeczek z Ikei (bardzo lubię ten materiał), bez dodatkowych pokostów itp. Mi to odpowiada, są miłe w dotyku, nie ślizgają się, ręce się nie pocą, średnica dla mnie właściwa - ani za grube, ani za cienkie.

Chwytak do jeżynek (pierwszy od góry) wykonany z uchwytu elektrycznego kupionego za grosze, drugi od góry to wklejony magnesik neodymowy. Szczególnie wartościowy podczas poszukiwania haczyka zgubionego w śmietniczce czy na podłodze, gdy wokół przyciemnione światło a ja siedzę w skarpetkach...

Igły. Mam dwa rodzaje, jedna to na standardowym, dłuższym trzonku igła krawiecka wklejona w drewno, druga zrobiona z odpadu z elektrody (tej od wiązadełka) wyszlifowanej na szlifierce i kilku gradacjach szmergla. Przy tym zdecydowanie krótszy uchwyt i dla mnie jest to nr 1. Właśnie takie, poręczne, krótkie, stosunkowo grube i bardzo ostre narzędzie idealnie pasuje mi w większości prac.

Dozownik szelaku. Po udrękach z plastikowymi, wywrotnymi buteleczkami z igłą i rurką, w ręce podczas porządków trafił mi flakonik po odświeżaczu powietrza (takim, gdzie się wkłada patyczki dla rozprowadzenia pięknych woni). Szklany, szeroki u podstawy, niewywrotny, z gumowym koreczkiem w który wystarczyło wkleić mój ulubiony patyczek bambusowy oraz igłę do nakładania specyfiku na hak czy węzeł. Zawsze gotowy do pracy. Wybaczcie, że taki upaskudzony, ale używam go od ponad roku i chciałem pokazać ideę, a nie reklamować konkretny produkt.

Ekran.

Na wszystkich zdjęciach widoczna jest zielona mata do cięcia, której używam jako tło podczas kręcenia muszek (po drugiej stronie nie ma nadruku ze skalą). Dla mnie bomba. Zdecydowanie lepiej mi się na tym tle pracuje - kładę je po prostu na blacie, bez stojaków itp.

Dzięki za ten wątek. Świetna kopalnia pomysłów nie tylko dla początkujących fly tierów