znalazłem chwilę, więc spróbuję coś wrzucić. na początek samotna wyprawa nad norweskie rzeki: glomma i atna. po kilkanascie kilometrów marszu dziennie wśród żerowisk łosi, bobrów i głuszców. wspaniała natura, piękne rzeki. norweskim lipieniom daleko urodą do polskich. nadrabiają jednak walecznością i widowiskowymi wyjściami do suchej muchy. niektóre dobrze zapadły mi w pamięci.
większość czasu przełowiłem na glommie w okolicach miejscowości atna. rzeka trudna do brodzenia i łowienia. dziennie od 10 do 30 ryb, z których większość w przedziale 35-47cm. były i większe, lecz zabrakło mi doświadczenia lub szczęścia.
w miejscowości koppang (30km na południe) rzeka wygląda zupełnie inaczej. łatwa i przystępna. złowić sto ryb w ciągu dnia żaden problem, ale ogromna większość poniżej 35cm. jak to jeden holender stwierdził "woda dla dziadków i zielonych"
rzeka atna, jeden z większych dopływów glommy, to praktycznie jedno bystrze. lipieniowe płanie trafiają się raz na pare kilometrów, choć są warte zachodu. można połowić ładne ryby w krystalicznie czystej wodzie. na bystrzach da sie połowić pstrągi w cieniach za wielkimi głazami.
wszędzie trafiały sie pstrągi. choć cudownie wybarwione to poza dwoma wyjątkami niewielkie. za to wyjatki zrobiły na mnie wrazenie. jeden zebrał mojego suchara. po ok 15 min biegania za rybą to w górę, to w dół udało mu się pozbyć haczyka. nawet go nie zobaczyłem... drugiego kabana miałem na mokrą, zszedł po ok 3 minutach.
mimo, że na mokrą wyniki miałem wyraźnie lepsze suszyłem jakieś 95% wędkowania.
na test glomma i atna:
żadne lipienie nie sa tak śliczne jak polskie. nad san wybieram sie zawsze z przyjacielem Tomkiem. podczas tej krótkiej wyprawy trafiliśmy na zmienny poziom wody i masowy wysyp (rójkę?) kełży. opasione lipasy było trudno sprowokować do wyjścia, choć parę grubszych padło. gdy większość wędkarzy przeszła na nimfy i steamery ja uparcie suszyłem i się dosuszyłem. pstrąg 63cm!
jako, że lipieni nie "postrzelałem" za wiele dokładam kilka fotek sanowych perełek z poprzedniej wyprawy: