TEMAT: Żona trociarza. Metody, przynęty, sprzęt, miejscówki itd..

Jeśli kolego masz dzieci-syna to jedziesz z dzieckiem i to jest też argumnent przemawiający.
Pamiętaj, że lepsze ryby niż kumple z pod sklepu koło szkoły.
To działa.
A jeśli nie to budzik!!!!

Ja mam na szczęście całkowity spokój. Od kiedy znam i jestem z moją dziewczyną przyzwyczaiłem ją, że ryby to jedna z ważniejszych rzeczy dla mnie na świecie i dlatego jak długo nie jade to sama mnie namawia. Zresztą jak jest ładna pogoda to stawia mnie przed faktem dokonanym, że jedzie ze mną

Ja jak poznałem moją drugą połowę to na 2-3 randce opowiadałem jej o mojej *chorobie*i niby to żartem powiedziałem jej ,że jesli kiedyś moja wybranka postawilaby mi ultimatum-JA ALBO RYBY-to niestety musiałaby się pakować .Ona to do dziś pamieta i sie z tego śmiejemy.A w Wigilię podczas dzielenia się opłatkiem złożyła mi najpiękniejsze życzenia-Życzę ci kochanie abyś w tym roku złowił dużo pięknych rybek.I jak tu jej nie kochać......?

a ja ostatnio przed moją żoną schowałem świeżutkie wahadłówki żeby nie marudziła. Potem zapomniałem gdzie je schowałem i pojechałem na ryby z resztką przynęt. Ale już znalazłem!

Może czas zmienić żone....

Najpierw było wędkarswo, później żona. Pamietajmy o kolejności!

Przezylem zona 35 lat i nie bylo zadnej zadymy o wypady na ryby. Bo poprostu trzeba wychowac sobie kobiete. Rada dla mlodych zonatych ,zawsze zadzwon do domu ze ju wracasz z ryb, zebys nie zastal sasiada . Ha,ha ha. Pozdrawiam wszystkich z naszego forum.

Anti napisał:
Ja swojej dziewczynie powiedziałem to samo, i do tej pory nigdy nie miała nic przeciwko, moim wyjazdom. Nawet sama się zainteresowała, i czasem brałem ją ze sobą. Dobrym rozwiązaniem może być przeznaczenie jednego dnia w miesiącu, na wspólną zasiadkę, ze spławiczkiem, nad jakimś sympatycznym jeziorkiem. Regulamin dopuszcza, odstąpienie jednej wędeczki żonie. Jest spora szansa, że się wciągnie, i będzie nas czekał egzamin na kartę i zakup pstrągowego sprzętu.

Moja Danusia wychowana była w domu gdzie wędkował, Tato, bracia i sąsiedzi i nie widzi w tym nic złego że zabieram te kije te pudła i układam w samochodzie, przebrany jak Rambo, bo wie że to moje życie i pasja, ale i docenia smak złowionej przeze mnie ryby i umie ją wybornie przygotować i podać.Z przyjemnością słucha też mojej opowieści z odbytej wyprawy i ogląda zrobione zdjęcia.

Jak dla mnie temat rewelacja, bo czasem mam problem z tym. Dobrze wysłuchać opinii innych jak im to się udaje, "wypad na kilka dni".