Przynęty na pstrąga

Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Mała refleksja o zdjęciach i filmach

Mała refleksja o zdjęciach i filmach 2011/08/17 04:16 #72304

A więc tak,
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami... żartuję ;) Pomyślałem sobie ostatnio o tym, że jak robię na rybach zdjęcie albo film, to zaburzam sobie piękny i głęboki odbiór patrzenia np. na liść paproci, albo na lśniącą korę buka, czy też kroplę deszczu spływającą po nadrzecznych bylinach. I tak sobie myślę, naciskając spust migawki... że zaczynam koncentrować się na świetle, ogniskowej, kompozycji itd. W sumie kradnę sobie sam na własne życzenie proces patrzenia się, rzekłbym nawet zapatrzenia się na dany obiekt.

Niejeden raz, bywało i tak, że podnosząc lornetkę lub obiektyw do oka, mały i rzadki ptaszek jak na złość, w tym właśnie momencie dawał dyla i tyle go widziano. Dochodzi do tego element porażki, która podczas patrzenia okiem nieuzbrojonym nie ma miejsca. Gdy patrzę okiem, to ptaszek nie ucieka, a jeśli już ucieka to nie stresuje się tym, że to z powodu unoszenia obiektywu. Zauważyłem, że wycieczki wędkarskie i przyrodnicze podczas gdy zapomnę aparatu fotograficznego, są bardziej nasycone przeżywaniem bezpośrednim.

Kolejnym efektem tego stanu rzeczy, jest zmiana technologiczna. Kiedyś miałem aparat na kliszę. Każde pstryknięcie to był koszt, więc naturalnie człowiek nie cykał jak jakiś cymbał. A teraz? Kamyczek tak, kamyczek siak, kamyczek srak... dwadzieścia ujęć kamyczka w potoczku. Później wracam do domu i weź teraz zgrywaj te gówniane jotpegi na komputer. Zakładam folder o nazwie np. 2011_04_03_Wycieczka_nad_rzeczkę_opodal_krzaczka i sru... pliki się kopiują, a ja już na widok tego paska postępu zaczynam powoli odczuwać mdłości. Później selekcja złych ujęć, wyrzucanie złych fotografii iid, itd., itd... myślę sobie po co ja to właściwie robię? Po każdej wycieczce tracę jakieś 30 do 120 minut na pitolenie się ze zdjęciami. Później przychodzi znajomy albo żona wpada do pokoju. "Chodź, pokażę Ci moje zdjęcia z wycieczki" - powiadam. Siada z boku i oglądamy tysiąc pięćset sto dziewięćset ujęć kamyczka, listka, norki, krajobrazu, wschodu, zachodu i chodu... do łóżka spać, bo minęło od czasu podpięcia się do kompa z kabelkiem USB już 4 godziny.

Przyjeżdża mama i tata, nie widziałem ich kupę czasu. Idziemy całą rodziną do parku. Cyk, pstryk, sryk. Rodzinka zamiast rozmawiać i wykorzystać cały ten czas na bycie ze sobą na 100% percepcji, rodzinka zajmuje się kadrowaniem swoich ciał w linie pionowe i poziome okienka zniewalającej maszynki cyfrowej. Wracamy do domu i znów to samo. Zgrywanie, obróbka, selekcja i... prezentacja!! No tak, tylko teraz to już nie tam jeden folder. Musimy przecież pokazać rodzicom koniecznie kilkanaście innych folderów ze zdjęciami. Za jakiś czas mama ziewa, tata przeciera oczy, idziemy spać. Rodzinne oglądanie zdjęć. Cyfra. Cyfra zabrała nam znów kilka godzin.

Wystawiam swój łeb za okno. Czuję już wrześniowy smak powietrza. Przypomniał mi się ten smak, jaki czułem na dawnych wycieczkach z tatą na szczupaki albo na rykowiska jeleni w dolinę Baryczy. Nawet odechciało mi się palić papierosów. Tak bardzo sentymentalnie smakowało mi dziś to nocne powietrze...

Pomyślałem sobie, ile godzin rocznie tracę na oglądanie zdjęć? Kto i kiedy znajdzie czas, aby oglądać te wszystkie ujęcia? Tak mało mam czasu dla innych... Przecież jeśli cykam fotki, a później je oglądam, to do cholery kiedy ja żyję? Przeżywam coś co już było jeszcze raz i później zamiast przeżyć coś nowego, to ja cofam taśmę życia do tyłu i oglądam sobie przeszłość raz jeszcze. Przeżywam drugi raz to samo, przecież ja już to raz widziałem, przez wizjer aparatu lub kamery!!! Więc do cholery po co oglądam to drugi raz? Mógłbym przecież obejrzeć coś innego, nowy gatunek ptaka, nowe ujęcie krajobrazu. Niepowtarzalne i bardzo szkoda byłoby to zamrażać, ponieważ wszystko wokół nas się zmienia...

Właściwie nie miałem takich uczuć dawniej, w epoce fotografii tradycyjnej. Ograniczona ilość zdjęć oraz rzadkie okresy ich oglądania, które zresztą były prawdziwym świętem. Pamiętam jak oglądaliśmy w grudniu z całą rodziną świeżo wywołane zdjęcia, które nazbierały się od maja. To było piękne. Trzy zdjęcia z majowej wycieczki na szczupaki, jakiś duży czerwcowy jaź, rodzinne zdjęcie z lipca, taty sandacze z jesieni i jakieś moje lipienie, mama na fotelu.... no i już, 36 klatek i ponad pół roku zapisu. Wtedy nikt oglądaniem tych zdjęć nie przemęczał. Teraz w epoce cyfrowej można cykać ile wlezie i mam na komputerze straszną inflację tego gówna. Zaczynam mieć dosyć i fotografii i filmowania.

Choćby ostatnia moja wzdręga...

Przecież w mózgu pamiętam ten obraz. Jest piękny, lśniący i wyraźny, lepszy niż ten powyżej. Po co trzymałem za trzonek haka bezzadziorowego tą rybę pod wodą? Bez sensu...

Jeszcze jedna rzecz mi uciekła... tak zwane "dzielenie się". Zauważyłem, że umniejsza mi to osobistą radość z przeżywanej chwili. Jakoś tak decydując się na podzielenie się fotografią z innym człowiekiem, jakby tak... mniej łowił dla siebie. Zaczynam się uzależniać od zainteresowania innych osób moją fotografią. Później po dłuższym czasie zażywania tego narkotyku współdzielenia... zamiast patrzeć na piękno stworzenia, szukam kogoś, komu mógłbym to pokazać na zdjęciu. Ale zaraz, zaraz... jeśli ktoś naprawdę chciałby zobaczyć to co ja teraz widzę, byłby tu ze mną i patrzał stojąc obok mnie :)

Prawda, że magiczne?


Dobrej nocy, a właściwie dzień dobry, bo już świta...
Ostatnio zmieniany: 2011/08/17 04:36 przez Krzysztof Dmyszewicz.

Odp:Mała refleksja o zdjęciach i filmach 2011/08/17 07:43 #72306

  • RediP
  • RediP Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • CRET
  • Posty: 277
  • Podziękowań: 62
Krzysztof Dmyszewicz napisał:
Jeszcze jedna rzecz mi uciekła... tak zwane "dzielenie się". Zauważyłem, że umniejsza mi to osobistą radość z przeżywanej chwili (...)
Sporo racji w tym co piszesz Dmychu. Ze strzelaniem zdjęć na lewo i prawo jest chyba tak jak z pisaniem przydługich postów- czytanie tego potrafi być męczące.
Co na haku to w plecaku
Ostatnio zmieniany: 2011/08/17 08:06 przez RediP.

Odp:Mała refleksja o zdjęciach i filmach 2011/08/17 08:20 #72308

  • Rózgaś
  • Rózgaś Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Rosówka Dżodżo na haku - wszystkie pstrągiWplecaku
  • Posty: 352
  • Podziękowań: 105
Krzychu. jadę na wycieczkę. jestem w kultowym miejscu. Dajmy na to wenecja. Niechaj będzie. Jest podobnie jak sobie wyobrażałem. Robię 200fot. Wracam do domu. wrzucam na kompa. next -next-next-next.Z dwustu nadaje się 70. reszta niedoskonałe, że tak powiem. tu głupia mina, tu przyjasne. Z tych 70 moja Dorcia wywołuje 30, max 40. i co? jest sama esencja. same top 20, które sprawia, że nawet ja oglądając co pewien czas foty czuję że to mi sie podoba. Resztę fot można zmniejszyć do 200kb/sztuka i wrzucić do dziury jakiejs. Kiedys za kilka lat otworzysz i są. kupa wspomnień. Zdjęcie wzdręgi jest.... do dupy :laugh: hehehehe bez obrazy ale nawet potok 7dych, z nowej zelandii byłby brzydki zrobiony w ten sposób. ale gdybyś tą wzdręgę położył na centymetrowej wodzie, w kamykach, bokiem, żeby płetewki krwistoczerwone podniosła ponad wodę, albo na trawie, mokrej zielonej to byłby piękny kontrast. i to jest ładne w fotach. kontrast nietypowość. coś innego. czasem można wleźć do wody, utopić wędkę. a co tam. od tego jest. pomyśl. może się mylę. tak to widzę.a filmik, nawet brzydki i głupi jest fajny. oglądam go setki razy. A kwestię męczenia ryb do fot.... uważam za nadgorliwą. mnie męczą tumany w pracy i nikt się nie użala nade mną. pozdro.tak mam
Od tego roku zjadam wszystko!

Odp:Mała refleksja o zdjęciach i filmach 2011/08/17 08:34 #72309

  • Bielas
  • Bielas Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • pożeracz pstrągów
  • Posty: 633
  • Podziękowań: 24
Robię foty przyrody,a szczególnie rzek i ryb od wielu lat.Kiedyś pstrykałem aparatem na kliszę.Najbardziej wkurzałem się ,kiedy chciałem zrobić wiele zdjęć,a nie mogłem bo ograniczała mnie klisza i koszty jeśli bym zakupił kilka/i jeszcze całe to wywoływanie i odbitki/.Najgorzej jak jechałem na kilka dni na wyprawę,wtedy niestety ograniczałem się do robienia wybiórczo ciekawych miejsc.Ale szlag mnie trafiał jak kończyła się klisza a tu trafiały się zaje ciekawe miejsca/na rzeczkach które dopiero odkrywałem/.
Kupno aparatu cyfrowego było dla mnie zbawieniem.Nie będę już pisał dlaczego bo to każdy wie.I wcale nie bawię się ustawieniem jakiś parametrów,tylko trzaskam na automatiku-szczególnie jak idę nową rzeczką i mam do przejścia ileś kilometrów i nie ma czasu.Często też łowiąc mam aparat na szyi i wcale mi on nie przeszkadza.Wtedy też robię szybkie foty,chyba że złowię ładną rybę to robię dłużej.
Wcale mi nie przeszkadza że napstrykam np.1500 fot na 3 dniowej wyprawie.Potem w domu połowa leci do kosza .a z reszty wybieram najlepsze które idą do archiwum!!!I wcale nie sprawia mi to kłopotu i niechęci!
Potem kiedy się spotykam z przyjaciółmi, oglądamy wspólnie moje i ich foty przeżywając na nowo,sytuacje które już się nigdy nie powtórzą,bo są niepowtarzalne to czerpiemy z tego radość.
I jakoś nie zauważyłem że"Umniejsza mi to osobistą radość z przeżywanej chwili"cyt.Dmychu

A czas na wędkowanie ,fotografowanie i podziwianie przyrody jest zawsze i żadne z tych rzeczy nie muszą kolidować ze sobą.A nawet zawsze jest czas żeby usiąść ,wypić piwko i posłuchać odgłosu przyrody.Czasami jest nawet chwila na małe ognisko jak się jest z przyjacielem!
Radość można czerpać ze wszystkiego,ważne tylko jak się podchodzi do tematu!!!Jeśli coś mi się nudzi to nie robię tego przez jakiś czas i tyle!!!:P :silly:
Moderatorzy: Ediit, Tarkowski
Time to create page: 0.082 seconds