TEMAT: Pstrągi 2019

Nie mam FB, a poza tym tylko proszę. Każdy ma swój rozum...

hi tower napisał: I dobrze, że nie masz, wciąga jak dobre bagno, choć to bagno.

Na fb fotki dwudziestek to właściwie normalka... ciągle wjezdzją takie zdjęcia.

Hi tower, Tomaszu.. to o czym niby mamy pisac watku pstragi 2019? o robotkach recznych, szydelkowaniu?? w polsce jest cala masa ciekow bez presji, nie znanych ogolnie gdzie jeszcze zyja dorodne potokowce.. tylko trzeba miec oczy szeroko otwarte a nie tylko zadufana w sobie banie. Taka mala ciekawostka.. kilka lat temu napisale ze byles szukac Sobinskiej strugi i znalazles jakis tam row z woda.. Zgadza sie? Moge ci odszukac i przytoczyc ten twoj wpis.. a tak sie nie fortunnie zlozylo ze znajomy pojechal na ta sama struge i wyjal z niej potoka 70cm.. taki tam tylko glupi przyklad.. Pomyslnosci w Nowym Roku wszystkim bez wyjatku, tobie tez Tomaszu.. Hej..

wizio napisał:
Jak dla mnie w dzisiejszych realiach ten "wątek" powinien nie istnieć. Ale to tylko moja opinia. Każdy ma swój rozum. Ja tylko proszę o daleko idącą wstrzemięźliwość.

Wszystkiego najlepszego!!

Mój pierwszy w tym roku.
Waleczna chudzina.

Tomek, rozumiem o co Ci chodzi, bo sam nie wstawiam fotek (no może kilka w życiu ich było) ale.....
Powinno się raczej szukać rozwiązania problemu gospodarki pstrągiem w podejściu decydentów z PZW do tego tematu. Nie wstawianie zdjęć to takie maskowane nieudolności Zarządów.

Najlepszego Wszystkim pstrągarzom w Nowym Roku

PS. Zapomniałem dodać, że należy zacząć od siebie.
To my wybieramy tych decydentów.

pierwszy wypad na kropki udany 42 centy było też sporo mniejszych

Bo czemu nie...

Wczorajszy wypad zakończony jedną spinką dawał taki niedosyt, że dzisiaj mając wszystko w aucie stwierdziłem, że może znajdzie się chwila na parę rzutów. I taki moment był. Trzeba było podrzucić do klienta dwie faktury A że jego firma leży nieopodal małej rzeczki. Dopowiedzcie sobie sami
Ciuchy... Robocze: półbuty, dżinsy, koszula, płaszcz... Tak na pewno się nie jeździ na pstrągi. Szybka przebierka, wskakuję w woderki, na grzbiet kamizelka spinningowa i lecę. Pogoda masakryczna, bo wieje i sypie śnieg, ale godzinkę wytrzymam.
Miejsce całkiem mi nieznane, ale zaczynam rzucać. Znowu na pierwszy ogień idzie Mepps. Do tego łapię mnóstwo zaczepów w postaci gałęzi. To chyba efekt ostatnich wiatrów.
Zmieniam na wolno tonącego woblerka.
Parę rzutów pod drugi brzeg i znowu zaczep. Wchodzę do rzeczki prawie po pas, ale udaje mi się go odhaczyć. Narobiłem przy tym zamieszania... Wracam na brzeg i rzucam znowu. Pod prąd i ściągam z prądem. Nic. Kolejny rzut w poprzek rzeki i wolno ciągnę przynętę wachlarzem. Pod samymi nogami, łup, siedzi! Dosłownie 1-2m ode mnie. Tym razem holowałem wolniej, a i rybka chyba mniejsza, ale... Ale jest! Mój pierwszy kropek! Pierwszy, najpiękniejszy, kolorowy, cudowny. Sesja szybka, bo dosłownie chwilka i rybka wraca do swojego domku. Niewielka, bo 20-25cm, ale to nie ma żadnego znaczenia.
Jeszcze przez 20 minut próbowałem szukać kolejnego, ale z minuty na minutę było coraz zimniej. Żyłka przymarza do przelotek, ręce kostnieją - to na pewno nie jest strój na ryby.
Dzisiaj czuję niesamowitą satysfakcję, mam swój malutki osobisty sukces. Zrobiłem to. I zrobiłem to sam