Arek Gdańsk napisał:Niestety jesteśmy narodem który nie bardzo lubi się dzielić swoimi doświadczeniami i miejscówkami, nawet w przypadku tak dużych akwenów jakim jest morze. Znam dużo wędkarzy ,którzy po złowieniu troci w morzu mówią o tym tylko najbliższym zaufanym kumplom z zaznaczeniem tylko nie mów nikomu, heh taka to już mentalność wielu z nas.
Niestety takie podejście jest szczególnie częste wśród najlepszych wędkarzy. To blokuje rozwój wędkarstwa, bo nie ma większej siły napędowej rozwoju wędkarstwa jak
dobrze sobie połowić. A gdzie można sobie dobrze połowić? W ostatnich nieprzełowionych matecznikach, które są strzeżone jak egipskie tajemnice. Takich ludzi nazywam nieformalną nazwą
"Towarzystwo Tajnych Odcinków".
W takiej sytuacji, wędkarstwo nie będzie się roziwjać w kierunku bycia samowystarczalną gałęzią gospodarki, gdzie łowiska są finansowane z licencji i się o nie dba nie społecznie, tylko zawodowo. W takiej sytuacji wiecznie będzie się albo klepać biedę i uprawiać politykę tajniaczenia odcinków, reperując budżet łaskawym i skromnym deszczykiem pieniążków z budżetu państwa na ochronę i zarybienia.
Później jak przychodzi co do czego, najbardziej pracowici są i tak ci, którzy są wtajemniczeni i znają najwięcej tajnych odcinków. Mówiąc obrazowo, dają z siebie dużo, ale sami przeżywają w miarę dużo motywacyjnych wędkarskich przeżyć. Jak przychodzi co do czego, to do ochrony rzeki chętnych jest zbyt mało ludzi, bo jaki interes mają w tym ci, którzy nie są udziałowcami wędkarskiego szczęścia? I znów można zwrócić się o prośbę do służb, wyjaśnić całemu światu że nasze rybki to problem porównywalny z kryzysem na giełdzie w Nowym Yorku. Tylko, że koniunktura w polityce się stale zmienia i przyjmując socjalistyczno - redystrybucyjny paradygmat dotacji projektów z budżetu państwa, dzisiaj dostaniemy kasę z podatków na ochronę i zarybienia, a jutro zapłacimy za te same podatki za czyjąś MEWkę. To jest jak balansowanie na krawędzi.
Przyszłością są łowiska które same się utrzymują. Ale tutaj trzeba zrobić prosty manewr, na który nieformalne lobby
"Towarzystwa Tajnych Odcinków" nigdy się nie zgodzi, ponieważ jest to mało romantyczne i trudno to porównać do samotnego łażenia po pstrągowych matecznikach. Tutaj trzeba by najlepsze polskie łowiska obwarować odpowiednimi opłatami za łowienie i rozpocząć reklamę oraz promocję, zarówno łowiska jak i wędkarstwa. Nic tak nie pobudza do łowienia, jak rybne łowisko. I nic tak nie zniechęca jak pusta studnia. Taki model jest na pewno droższy, ale sprawia, że jest większy ruch w interesie. A jeżeli ktoś z czegoś żyje, to ma większą determinację do protestów przeciwko niszczeniu jego rzeki czy jeziora z którego ma klientów do łowienia oraz korzystania z usług gastronomiczno - hotelarskich.
Tym niemniej świat idzie w zupełnie inną stronę. Po wygranej Obamy w USA sprawa jest jasna, projekty z budżetu państwa będą w świecie zachodu coraz popularniejsze. Co ciekawe ręczne sterowanie przy stopach procentowych, które z wolnym rynkiem nie miało nic wspólnego, zostało nazwane jako wolny rynek i przyczyna obecnego kryzysu giełdowego. Ludzie, którzy nie znają się na elementarnej matematyce, znów zaczynają wierzyć w socjalizm. I ta wiara jest piękna jak ludzka naiwność i głupota. Szczególnie miło się robi na sercu, gdy człowiek widzi jak budują nierentwoną MEW-kę lub regulują rzekę, której żadnej kapitalista by nie regulował. Niestety, tutaj redystrybucja budżetowa ma na swoim sumieniu wiele nierentownych z rynkowego punktu widzenia inwestycji, które ja bym nazwał
BEZSENSOWNYM MORDOWANIEM PRZYRODY. Z drugiej strony socjalizm ma tą potytywną cechę dla natury, że powoduje rozszerzanie się biedoty, co z kolei za jakiś czas dławi najpierw gospodarkę, a później budżet państwa, tak że wszystko zaczyna się walić jak w PRL lub na Kubie. Ja jednak chciałbym być zamożny, płacić malutkie podatki i jechać na rójkę jętki majowej na łowisko z gospodarzem, który reklamowałby się gdzie bądź, abym to własnie do niego przyjechał na ryby.
Pozdrawiam
Krzysiek