Właściwie, jeżdżenie na ryby rowerem ma swój niepowtarzalny urok szczególnie w ciepły majowy poranek. Majowe zapachy i świergot ptaków potrafi wprawić w niesamowity nastrój. Dziesięć kilometrów w takiej scenerii ,,pęka'' bardzo szybko. Na miejscu byłem parę minut po piątej,
Ochoczo wszedłem do wody. Woda bardzo klarowna, widać ładnie przegłębienia i kamienie między rewami.
Pierwszy rzut, pusty, drugi jest przytrzymanie, trzeci siedzi. Pierwsza belona w trzecim rzucie. Belony gryzły niektóre z moich przynęt bardzo ochoczo, kilkanaście ryb, które miałem na kiju były zahaczone za ,,dziób'', rzadko się to zdarza, ponieważ bywa tak, że ryby podhaczane są często za brzuch czy grzbiet. Cztery godzinki fajnej zabawy z belonami, choć gównym celem wyprawy była troć, lecz o niej już nikt nie słyszy. Czyżby po tegorocznej wiosennej troci pozostały tylko wspomnienia? Ja jeszcze nie odpuszczam